Malarstwo Sentymentalne. Wywiad Kamy Zboralskiej z Katarzyną Moczulską.

Zeskanuj kod QR i posłuchaj osobistego zaproszenia artystki z anegdotami o jej malarstwie.

27 lipca, 2023 r. w gdańskiej galerii Pinakoteka Design odbędzie się wernisaż debiutanckiej wystawy malarstwa Katarzyny Moczulskiej „Inside-Outside”. Na polskim rynku sztuki artystka od kilku lat działa jako KoniKreatywny – podcasterka oraz ceniona edukatorka artystów.


Wystawa czynna: 28 lipiec – 18 sierpień 2023 roku.
Wernisaż wystawy: 27 lipiec, godz. 19:00
Godziny otwarcia: pon. – pt.  g. 09.00 – 19.00, sob. 10:00 – 14:00
Miejsce: Pinakoteka Design, ul. Norwida 3, 80 – 280 Gdańsk

 

Katarzyna Moczulska jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. W premierowym cyklu malarskim „Inside – Outside” analizuje rolę przedmiotów, którymi otacza się współczesny człowiek. Dziś gromadzenie rzeczy staje się fetyszem, sportem, sposobem na budowanie wizerunku i zamanifestowanie swojego miejsca w strukturze społecznej.

Przedmiot stał się atrybutem, murem pozorów, który mniej lub bardziej świadomie buduje
wizerunek jednostki. Katarzyna Moczulska porusza temat zewnętrzności, która współcześnie stała się niezwykle istotna. Tym samym „prawdziwe Ja” staje się coraz bardziej odległe i niepoznane.

Kluczowym motywem w cyklu „Inside-Outside” są stylowe, modne wnętrza, baseny oraz
popularny i ceniony design. Przedstawienia balansują na granicy opozycyjnych światów – realności i snu; wyobrażeń, duchowości oraz tego, co poza nimi. W pracach Katarzyny Moczulskiej mocno obecny jest wątek autobiograficzny. Pojawia się chociażby w wyborze przedmiotów oraz ich konfiguracji. Artystka komentując kondycję współczesnego człowieka, pośrednio przemyca historie o samej sobie.

Podczas wystawy w gdańskiej galerii artystka zaprezentuje wielkoformatowe malarstwo
olejne. Atrakcją będzie niewątpliwie instalacja malarska Collector!s Pool. Wybranym obrazom będą towarzyszyć krótkie autobiograficzne opowieści nagrane w formacie mp3, które będą dostępne dla kolekcjonerów obecnych na wystawie, po zeskanowaniu kodu QR.

Koncepcja każdej z malarskich kompozycji ma silne korzenie w zawodowym doświadczeniu artystki, która przez ponad 14 lat jako Art Director tworzyła kampanie kreatywne dla marek komercyjnych, m.in. w Polsce i w Hong Kongu.

Przeczytaj tekst kuratorski Małgorzaty Latos o malarstwie Katarzyny Moczulskiej: link

Katarzyna Moczulska, cykl Inside – Outside, nr 11, „Colector-s_Splash”, 2023 r., olej na płótnie lnianym 3D, 160 x 120 cm. Detal. | Fot. Katarzyna Moczulska

 

Malarstwo sentymentalne.

Na debiutanckiej wystawie zdecydowała się Pani pokazać prace malarskie z pogranicza jawy i snu. Dlaczego wybrała Pani surrealizm? Bo modny? Bo prace na naszych aukcjach osiągają surrealistyczne ceny?
W swoim malarstwie obrazuję świat za pomocą symboli. Nie maluję snów. Nie uciekam od rzeczywistości, tylko ją komentuję. Prywatnie bardzo mocno stoję na ziemi. Czasem nawet mnie to męczy. Wracając do snów – sypiam dobrze, twardo, podobnie jak moja 94-letnia Babcia. Sny przychodzą do mnie bardzo rzadko.

Czy jednak, jak Alicja z krainy czarów, chciałaby Pani znaleźć się po drugiej stronie lustra?

Mam wrażenie, że wracając do pracy artystki zawodowej, wracam na moją stronę lustra. Ta strona „zwyczajna” ma harmonogram działań, jakie w danym momencie życia trzeba wykonać, jest pełna stereotypów i utartych ścieżek – to nie moja bajka. Trwałam w niej dość długo, by spełniać oczekiwania i czerpać satysfakcję z akceptacji innych.

Jednak odkąd pamiętam, chodzę swoimi ścieżkami. Nie przywiązuję się do autorytetów. W każdym razie nie traktuję ich jak wyroczni. Jestem krytyczna, co pozwala mi na działania odważne, choć niepozbawione rozwagi. Tak narodził się mój blog i podcast KoniKreatywny, edukujący artystów w zupełnie innym kierunku niż dostępna w roku 2019 edukacja zachowawcza rodem z czasów PRL, jakby granice systemowe dla sztuki i artystów wciąż istniały.

Krok na moją stronę lustra pomogła mi wykonać bliska osoba, która powiedziała wprost, że powinnam wrócić do tworzenia zawodowo. Wtedy pozwoliłam sobie na powrót do świata, do którego należę od zawsze.

A może i Pani uważa, że tylko przyszłość jest prawdziwa, a przeszłość jest zmyślona?
Czuję, że jestem we właściwym miejscu i czasie. Żyję tu i teraz, a jako pokolenie Matrixa i współczesnych technologii nie wiem tak do końca, co jest prawdziwe. Czy semantyka pojęcia „prawdziwe” jest wciąż aktualna. A co do przeszłości, cóż, historię piszą zwycięzcy.

Czy okno, które natrętnie pojawia się w Pani obrazach, to tylko symbol czy może powtarzający się sen, oczywiście jeśli Panią nawiedzi? Przypomina o niezrealizowanych marzeniach?
Okno to możliwość spojrzenia szerszego, poza jego ramy. I takie podejście jest częścią mojej natury, a nawet mogłabym powiedzieć, że to cała ja. Zamknięta przestrzeń czy środowisko nie są w stanie mnie zatrzymać. Szerokie spojrzenie i odwaga w widzeniu możliwości również są tym, co chcę pokazać i przekazać innym ludziom.

Nie mam niezrealizowanych marzeń. Niestety (śmiech). A może nie mam świadomości, że jakieś jednak mam… Ale mam plany i konsekwentnie je realizuję. Żyję mocno TU i TERAZ. Jeśli coś chcę zrealizować – realizuję to. Daję sobie też czas.

Każdy z nas jest inny w anturażu „Inside – Outside”. A Pani maska – najczęściej używana, żeby ochronić to, co najbardziej skrywane?
Mam co najmniej dwie: perfekcjonizm i przydatność. Obie staram się od pewnego czasu zniszczyć. Zaczęłam od świadomego odpuszczania. Jestem w procesie. Nakładanie tych masek autentycznie mnie boli. Zakładałam je, by innym było dobrze w moim towarzystwie – czy to prywatnie, czy zawodowo. Zmieniłam się. Nie potrzebuję już korzyści, jakie czerpałam z bycia dla innych. Zresztą życie z upływem czasu pokazało mi, jak mały jest bilans zysków z bycia dla kogoś innego niż my sami.

Tworzenie pozwala mi funkcjonować bez masek. Podoba mi się to. Wreszcie wszystko pasuje: kreacja, odwaga, szczerość, chęć rozmów, dopieszczanie detali, samotna praca w zaciszu pracowni, rozmowy z kuratorami, podróże. To są wszystko puzzle z jednej układanki. One były w pudełku Kasi zawsze, ale teraz wskakują na swoje miejsce i cieszę się tym ogromnie. Obrazek się układa.

Katarzyna Moczulska, cykl Inside – Outside, nr 03, „Yes, I have. Yes, I know.”, 2022 r., olej na płótnie lnianym, 120 x 110 cm | Fot. Z archiwum Katarzyny Moczulskiej
Katarzyna Moczulska, cykl Inside – Outside, nr 02, „Know me inside not outside.”, 2022 r., olej na płótnie lnianym, 120 x 110 cm | Fot. Z archiwum Katarzyny Moczulskiej
Katarzyna Moczulska, cykl Inside – Outside, nr 10, „The Best Friends”, 2023 r., olej na płótnie lnianym, 120 x 110 cm | Fot. Z archiwum Katarzyny Moczulskiej

Rozumiem, że krótkie autobiograficzne wypowiedzi towarzyszące pracom pokazywanym na wystawie pozwolą jeszcze lepiej wniknąć w Pani świat?
Pomyślałam, że w ten sposób przedstawię się jako artystka szerokiemu gronu kolekcjonerów. Te opowieści przybliżą mnie do odbiorców. Ośmielą ich, a może nawet sprowokują do rozmowy o tym, co tworzę. Jestem złakniona dialogu.

Nie uważam jednak, żeby ta wiedza była potrzebna do czytania moich obrazów. Te krótkie opowieści mają charakter rozmowy, która następuje po pierwszym poznaniu się i polubieniu.

Na przykład balonowy pomarańczowy piesek w moim obrazie The Best Friends w osobach, które odwiedziły moją pracownię, wywołuje uśmiech, rozczulenie. Ludzie kochają zwierzaki – bohaterów tego obrazu.
„Moja” treść tego obrazu jest dość smutna. Opowiada o samotności wśród ludzi i najlepszych kompanach: przedmiotach-przyjaciołach, które są z nami, wierne na co dzień… I tu się zatrzymam nad własną wypowiedzią: właściwie dlaczego smutne ma być to, że lubimy nasze własne towarzystwo i otoczenie, które stworzyliśmy?

Co za pytania! Pani Kamo, rozkłada mnie Pani na czynniki pierwsze.

No trudno…

Muszę jeszcze dodać, że darzę sentymentem przedmioty, które prezentuję w moim malarstwie. To nie ich wina, że my – ludzie wykorzystujemy je do kreacji własnej, lepszej wersji siebie. Przedmioty są częścią naszej historii, to normalne, że do niektórych żywimy ciepłe, miłe uczucia. Niebezpiecznie robi się wtedy, gdy posiadanie staje się sensem samym w sobie, jest bezrefleksyjne.

Pani obrazy są pełne światła, pozytywnej energii… Wierzy Pani w moc sprawczą sztuki?

Cieszy mnie, że tak Pani postrzega moje prace. Mam w sobie nieustannie wiry emocji. W trakcie sesji zdjęciowej obrazów do katalogu wystawy „Inside – Outside” zdziwiłam się, jak dużo spokoju z nich emanuje. Pracuję już pomału nad kolejnymi obrazami. Mimo burgundów w tle, jest w nich spokój. Spokój to komfort, który jest dla mnie bardzo ważny. Jest emocją i stanem deficytowym w moim życiu, choć mam go teraz więcej niż kiedyś.

Wierzę, że sztuka ma moc sprawczą, ale może z niej czerpać tylko ten odbiorca, który otworzy się na dialog z nią. Współcześni artyści mają ogromne szczęście. Chyba pierwszy raz w historii ludzkości SZTUKA może docierać do tak szerokich mas. Jest, uważam, bardzo kompatybilna do jej odbioru poprzez współczesne media, nawet jeśli na żywo działa mocniej.

Poprzez nowe technologie sztuka dociera teraz do dużo młodszego odbiorcy. Jeśli będzie umiejętnie mówiła współczesnym dla niego językiem, ma szansę na największą sprawczość w historii sztuki. Czas pokaże, co z tego wyniknie.

Kolorystyka, kompozycja, a może „wyrażenie wizualnej percepcji wewnętrznej” – co jest dla Pani najważniejsze w procesie tworzenia?
Kompozycja i kolorystyka to narzędzia, które pomagają mi w stworzeniu historii. Często, choć nie zawsze, opieram się na złotym podziale, prowadząc wzrok widza ku scenie kulminacyjnej. Świadomie korzystam ze środków formalnych. Dostosowuję je do tego, w jaki sposób chcę toczyć rozmowę z odbiorcą.

Nie lubię stawiać nikogo w sytuacji niezręcznej. Nie chcę nikim potrząsać. W moich obrazach tworzę komfort ich zrozumienia i przestrzeń do ciekawych rozmów. Maluję bowiem przeżycia, które, sądzę, są współcześnie współdzielone i rozumiane.

Sama obserwuję się z zaskoczeniem. Mam w sobie tak wiele emocji, że wydawało mi się, iż moje malarstwo będzie bardzo ekspresyjne. W obrazie Freedom tło zbudowane jest z wielu bardzo szybko narysowanych spiralnych linii. Rysowałam na płótnie dwoma kredkami naraz. Efekt nie zdominował treści obrazu. „Nie wyszłam za linię” – ku mojemu początkowemu rozczarowaniu. Kreski mimo dynamizmu są stonowane, ale pamiętam uczucie, które towarzyszyło mi podczas ich tworzenia, porównywalne do bogatego, choć cichego jęku podczas bardzo namiętnego seksu.

Co dla Pani jest najistotniejsze w malarstwie?
Chcę rozmawiać ze współczesnymi mi ludźmi. Jeśli chodzi o samą technikę, to choć debiutuję malarstwem, jestem otwarta na przyszłe działania w formule wideo-art, interesuje mnie też miedzioryt, który na studiach otworzył mnie na kreację przedstawianych treści, a nie tylko na wierne odwzorowywanie rzeczywistości.

Gdyby zapytała mnie Pani, jakim jednym słowem określiłabym moje malarstwo, odpowiedziałabym: jest sentymentalne. Przyglądam się ludziom. Opowiadam malarskie historie o ludziach. Co ważne, opowiadam o ludziach, nie pokazując ich. Moje obrazy są pełne PRZEDMIOTÓW-REKWIZYTÓW i symboliki, którą w sobie noszą.

Tak właśnie postrzegam przedmioty na co dzień, zgodnie zresztą ze starym polskim przysłowiem: Jak Cię widzą, tak Cię piszą. Skarpetka z jamnikami, rozmiar: 42–44, kultowa whisky z kolekcjonerskim korkiem, inne przedmioty obecne w moich obrazach – nie są przypadkowe. Tworzą PORTRETY, które opowiadają o kondycji współczesnego człowieka. Tłem tych opowieści są baseny, otwarte morze, współczesne wnętrza z kultowymi fotelami, w których można się wygodnie rozsiąść. Bohaterami: modny, popularny dizajn, także zwierzaki.

Basen jest dla mnie symbolem komfortu, który ogranicza. Jego zamknięta forma to bezpieczna klatka, na którą większość z nas się decyduje. Kuszący bezkres morza, oceanów jest pełen niebezpieczeństw. Jak zresztą zaimponować innym, wyruszając przez ocean? Łatwiej zaimponować posiadając konkretne przedmioty, żyjąc w pożądanym schemacie.

Rekwizyty w naszym życiu przyjmują postać swoistych MASEK. Doskonale opisuje to w tekście kuratorskim mojej wystawy kuratorka Małgorzata Latos.

Na jednym z obrazów na stoliku położyła Pani kilka książek. Czy jest to przypadkowy zestaw? Dlaczego akurat te książki?
Wiele z moich prac zawiera elementy autobiograficzne. Kiedy malowałam obraz Yes, I have. Yes, I know, właśnie te książki mi towarzyszyły.

Jesienią 2022 roku, na spotkaniu autorskim w Warszawie, miałam okazję poznać pisarkę Sylwię Ziętek i jej Polki na Montparnassie. Berlińska depresja Andy Rottenberg towarzyszyła mi podczas wrześniowej wizyty na targach sztuki współczesnej POSITIONS w Berlinie w 2022 roku. Pod choinkę najbliżsi dostali ode mnie i mojego męża Kuchnię towarzyską i uczuciową Andy Rottenberg. Wcześniej, w marcu, podczas wernisażu wystawy „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” w Lublinie udało nam się wylicytować on-line tryptyk kolaży Alicji Białej, który ilustrował tę książkę, więc zgodnie z tytułem obrazu mogłam śmiało powiedzieć: orientuję się w trendach. Jestem w centrum. Posiadam, a i owszem.

Małe to, ale w czasach groźby powrotu pandemii dawało mi siłę.

„Polki na Montparnassie” zaczęły tworzyć w latach 20., 30., kiedy surrealizm był w rozkwicie. Ich dokonania nadrealiści traktowali z przymrużeniem oka. Uważali, że sprawdzają się najlepiej w dizajnie. To były czasy, w których kobiety nie mogły np. same przebywać w kawiarni, malarki nie mogły korzystać z nagiego modela. I w ogóle dopiero od niedawna mogły studiować. Widać w Pani twórczości nawiązania do sztuki gigantów tego okresu, ale wątków feministycznych brak…
Jestem z pokolenia kobiet, dla którego korzyści, które dał nam feminizm, są codziennością. Jestem drugą kobietą w mojej rodzinie, która ukończyła z dyplomem studia wyższe, w czasach kiedy nie było licencjatów i powszechnie płatnej edukacji na różnym poziomie. Zdać na wybrany kierunek na studia dzienne magisterskie, na Akademię Sztuk Pięknych, gdzie z sześciuset kandydatów na rok przyjmuje się dwadzieścia osiem – trzydzieści osób, było ogromnym wyróżnieniem.

Jestem niezależna. Z rodzinnego domu wyprowadziłam się jeszcze przed dwudziestymi trzecimi urodzinami. Za mną etaty w Polsce i w Hongkongu niezależny freelancing Niewątpliwie jestem beneficjentką feminizmu, ale nie poruszam tego tematu w moim malarstwie.

Tematem dla mnie istotnym jest człowiek i jego kondycja psychiczna, niezależnie od płci. Przedmioty, którymi buduję malarskie portrety, mogą należeć do osób płci żeńskiej, męskiej czy binarnej, każdej. To temat bycia człowiekiem, człowiekiem współczesnym, jednostką w społeczności i związane z tym przemyślenia są mi bliskie. Codzienne ograniczenia, stereotypy, komunikacja międzyludzka.

Budowanie znaczenia własnego istnienia jest wymagane, tak jakby każdy musiał udowodnić, że jest po coś. Mam dość stereotypów i wchodzenia w utarte tory. Konsekwentnie z nich wychodzę i wpadam z powrotem. Zauważam też, że każdy, kto nie może sprostać stereotypom, jest stygmatyzowany. Fascynuje mnie ta GRA społeczna.

Można bowiem jej nie ulegać – ignorować stygmaty, żyć po swojemu. Ale wymaga to ogromnej siły psychicznej i wiedzy, co to w ogóle oznacza. Sama szukam tej odpowiedzi. Mamy miejsce we współczesnej Europie na WOLNOŚĆ, ale bardzo często z niej rezygnujemy, budując masę pozorów, żeby coś innym udowodnić.

Kolejna wyróżniona przez Panią książka – Basquiat – jest o artyście, który Panią szczególnie fascynuje? Aktualnie w Paryżu w Fundacji Louisa Vuittona można zobaczyć olbrzymie obrazy namalowane przez niego wspólnie z Warholem. W sumie tych prac „na cztery ręce” powstało ponad sto sześćdziesiąt. Artyści z dwóch różnych światów, a jednak bratnie dusze. Z kim Pani chciałaby namalować wspólny obraz? Może z „balonowym królem”?
Doskonałe pytanie. Zatrzymało mnie. Nie znam w tym momencie odpowiedzi na jego drugą część. Niewątpliwie działanie w sposób zorganizowany, przemyślany, jaki charakteryzuje obecność na rynku sztuki Jeefa Koonsa, Davida Hockneya czy swego czasu Salvadora Dalí, jest mi bliższe niż frywolne rockowe życie Basquiata czy Warhola.

Jestem artystką zawodową. Nie poświęcę się, by tworzyć mimo wszystko. Zbyt mało we mnie egoizmu – to opinia osób z mojego środowiska. Myślę, że Basquiat to jeden z tych ostatnich artystów – idoli na rynku sztuki. „Żyj szybko i intensywnie” odchodzi w niezrozumienie.

Zestawieniem albumu Basquiata z Berlińską depresją czy Polkami na Montparnassie mówię wprost, że życie to maraton odpowiedzialności. O współczesności chcę rozmawiać przez, mam nadzieję, długie lata mojej twórczości.

W kuluarach krążą wciąż historie o polskich twórcach z początków lat 20., którzy za butelkę dobrego alkoholu i drobne oddawali marszandowi płótna. Czas artystów nietrzeźwych, wpatrzonych w siebie uważam za zakończony. Model artysty, który nie jest skupiony na sobie, a prowadzi dialog z odbiorcą sztuki, umie wycenić swoją pracę i traktuje tworzenie sztuki nie tylko jako misję – jest już dziś wszechobecny tak na Zachodzie, jak i Dalekim Wschodzie.

Można by pójść jeszcze dalej i rozmawiać o wartości sztuki jako walucie i w tym kontekście o pewnej odpowiedzialności artysty do budowania swojej ścieżki kariery, ale to temat na panel dyskusyjny, a nie rozmowę z artystką.

Doradza Pani innym artystom jak odnaleźć się w tym trudnym świecie. A czy dla siebie ma już Pani sprecyzowany plan?
Doradzam twórcom sztuk plastycznych w bardzo spersonalizowany sposób, podczas indywidualnych konsultacji. I tak, mam także pomysł na moją drogę artystyczną i jestem w trakcie jej realizacji. Myślę szeroko o odbiorcach mojej sztuki. Nie zamierzam być obecna jedynie na polskim rynku sztuki.

Zbiór moich malarskich opowieści o nas – ludziach ma uniwersalny charakter, naturalnym więc było dla mnie myślenie o tytule cyklu oraz tytułach prac w języku angielskim, myślę bowiem o szerokim gronie odbiorców mojego malarstwa. W tym momencie prowadzę rozmowy na temat kolejnych wystaw, między innymi w Niemczech w 2024 roku. Z tego też powodu podstawowe treści na mojej artystycznej stronie są zbudowane w trzech językach: angielskim, polskim i niemieckim.

Wiem, że ważna jest konsekwencja. Wytrwanie w działaniach będzie najważniejsze. Budowanie relacji z dobrymi dla moich planów partnerami. Nie pośpieszam się. Sądziłam, że mój malarski debiut przypadanie na rok 2024, tymczasem otworzyła się możliwości realizacji wystawy w Gdańsku, w prężnie działającej galerii Pinakoteka Design w lipcu tego roku i ogromnie się z tego cieszę.

Życzę konsekwencji i wytrwałości.

Rozmawiała Kama Zboralska


Kama Zboralska.

Kuratorka, autorka licznych tekstów propagujących sztukę współczesną. Autorka książek o sztuce m.in. cyklu „Sztuka inwestowania w Sztukę. Przewodnik po galeriach” (pierwszy tom został wyróżniony przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek w Konkursie na Najpiękniejsze Książki Roku 2003), „101 polskich artystów współczesnych. Wybitnych, uznanych, debiutujących” (2019) oraz „Kierunek Sztuka” (2022). Autorka Kompasu Sztuki i Kompasu Młodej Sztuki – rankingów artystów współczesnych, od 2008 drukowanych w „Rzeczpospolitej”.

Członek Komisji Kultury Polskiego Komitetu Olimpijskiego (2006-2023). Inicjatorka powstania i kurator Galerii (-1) prowadzonej przez PKOI, w której zorganizowała około 200 wystaw sztuki współczesnej. W dowód uznania za działalność w dziedzinie „sport i sztuka” uhonorowana przez PKOI srebrnym i złotym medalem „Za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego”. Laureatka Nagrody im. F. Jasieńskiego „Kolekcjonerstwo – nauka i upowszechnianie” (2022) oraz nagrody – Ambasador Promocji Sztuki (2022) przyznawanej przez Instytut Biznesu.

Od 2012 roku dyrektor programowy Warszawskich Targów Sztuki.
Prowadzi wykłady m.in. na Wydziale Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Stypendystka ZAiKS-u.

Fot. Archiwum Kamy Zboralskiej.

Konsultacje 1 na 1 dla Artystów sztuk plastycznych. Sprawdź ofertę >> kliknij <<

 

Konik Kreatywny

Konik Kreatywny to blog o ciekawych ludziach,
produktach i ideach.
Zawsze w smak tym,
którzy lubią się zainspirować.

Nazywam się Katarzyna Moczulska. Piszę dość szeroko o sztuce tworzenia z pasją.

Na razie brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres mailowy nie będzie opublikowany.

0
    0
    Twój koszyk
    Koszyk jest pustyWróć do sklepu