Kiedy byłam mała, oprócz wielu innych rzeczy, uwielbiałam wyszukiwać skarby w kuferkach obu moich babć. Dziś, moja chrześnica, kiedy przychodzi do swojej babci a mojej mamy, robi dokładnie to samo.
Mijając po drodze dojrzałe, złote łany zbóż i ukwiecone łąki zapraszam Was na krótki wywiad z malarką Sylwią Mużyło. Porozmawiamy o broszkach, o tym jak zaczęła budować swoją kolekcję biżuterii i o kobietach, które lubi rozbierać. Niekoniecznie z ubrania.
Jak tworzy się kolekcję biżuterii artystycznej?
Nie wydaje mi się abym była profesjonalnym kolekcjonerem, oczywiście jako dziecko miałam sklonności do zbierania znaczków czy kapsli po butelkach, ale nigdy na poważnie. Choć rodzina narzeka, że ciągle wszystko zbieram i dlatego ciągle szukam.
Zbieram np. każdy szkic moich dzieci 🙂 Mam pełne pudła kartek, karteczek, zapisków, pamiąteczek itp.
Ale wracając do tematu. Ja nigdy specjalnie nie interesowałam się biżuterią, nie znałam tego świata. To co oglądałam w typowych butikach było zbyt „fabryczne”, a że sama biżuterii wiele nie noszę to nie miałam takiej potrzeby…
…aż do dnia, kiedy to moi serdeczni przyjaciele podarowali mojej córeczce na chrzciny przepiękną broszkę Imago Artis. Jak to się weźmie do ręki to nie sposób się nie zachwycić. I nie jest ważne czy lubisz minimalizm czy zdobną secesję. Pewne rzeczy są po prostu piękne!
Tak to się zaczęło…zakochałam się i już. Cały dzień był już pod znakiem biżuterii. Nie miałam bladego pojęcia o spółdzielniach artystycznych Orno, Imago i o tym czy to jest sztuka czy warsztat.
Wszystkiego uczyłam się powoli. Szukałam rzeczy, które mi się podobają na portalach internetowych, przede wszystkim broszek.
I ciągle pytałam przyjaciółkę, która jest znawcą tematu czy to jest Imago? Co to za sygnatura? A to? A tamto? Aniu… dziękuję ci za wyrozumiałość.
Kolekcjonując zwracasz uwagę tylko na wartość artystyczną biżuterii czy również inwestycyjną?
W tej chwili moja kolekcja płynie od serca… czyli musi być watrość artystyczna i przede wszystkim musi mi się podobać. Jest to głównie polska biżuteria. A wartość inwestycyjna… hmm. Ma dla mnie znaczenie jakie sygnatury nosi na sobie biżuteria, którą kolekcjonuje, ale jak jej nie nosi też dobrze 🙂
Jaką biżuterię kolekcjonujesz? Zwracasz uwagę na formę, kolor a może funkcje, np: tylko kolczyki.
Oczywiście najbardziej pociągają mnie … B R O S Z K I! Miłość od pierwszego wejrzenia. Wcześniej synonim dawnych lat. No bo kto nosi broszki? /przypominam, że było to dawno temu 🙂 i broszki nie były spopularyzowane przez scenę polityczną 🙂
…ale bransoletki też.
Jaką biżuterię lubi nosić na sobie Sylwia Mużyło?
W mojej kolekcji jest mało kolczyków. Pewnie dlatego, że osobiście ich nie noszę. Nie noszę nie dlatego, że mi się nie podobają tylko w lustrze się nie poznaję 🙂 Nie wiem czemu ale zakłócają mi obraz mnie samej 🙂 …hmm… nie potrafię tego opisać. Mogę nosić naszyjnik, branzoletki itp. ale jak tylko mam kolczyli to czuję się przestrojona.
Kolekcjonujesz biżuterię jako malarka czy jako kobieta?
Jako malarka i jako kobieta. Jako Kobieta – Malarka 🙂
Jak należy przechowywać biżuterię?
Oj… sądzę, że należy przechowywać w odzielnych kasetkach, tak żeby się nie rysowały i nie uszkadzały itp. ale ja tylko część mam tak utrzymaną. Część leży w sposób dość tradycyjny, w tzw. kuferku pełnym skarbów.
Wiem, że to złe przechowywanie biżuterii, bo się plącze, rysuje itp. ale uwielbiam ją przeglądać w taki właśnie sposób, jak z babci kuferka. Wyciągać jedną po drugiej i odkładać na bok tak jakbym odkrywała ją na nowo.
Te co mam w pudełeczkach, na tackach itp. to jakoś tak bardziej muzeum pachną. Ten kuferek to taki czyściec. Jak już się nią nacieszę to trafi do pudełek /śmiech/.
Prywatnie kolekcjonujesz biżuterię ale TWOJE kobiety na obrazach jej nie noszą. Dlaczego?
/śmiech/ …bo moje kobiety nie potrzebują biżuterii 🙂 choć ostatnio zrobiłam zdjęcie na wystawę WRO Fashion Foto, gdzie modelka jest poniekąd ubrana w moje broszki 🙂
Jakie kobiety pokazujesz w swojej twórczości?
Silne, tajemnicze. Nigdy wulgarne.
Czy pozują ci modelki, znajome kobiety czy też nieznajome z kart magazynów… a może te przechodzące obok, ulicą?
Rzadko są to kobiety zupełnie nieznajome… pomijam zlecenia, ale nawet wtedy staram się poznać osobę, którą portretuję. Jeśli tylko jest możliwość sama wykonuję zdjęcie do portretu, szkice, po to żeby pobyć z tą osobą by móc się jej przyjrzeć.
Te z kart magazynów mnie nie pociągają… choć inspirują czasem. Z drugiej strony sama w pewien sposób tworzę te karty – mam na myśli pracę fotografa, więc ze swoich kart to TAK 🙂
Na moich obrazach są moje dzieci, są modelki… jestem ja… ale wszyscy to jakby aktorzy. Nie chodzi o to, że coś udają ale grają rolę jaką im przypiszę… hmm, nie wiem czy to dobre określenie: Aktorki w teatrze ubrane w emocje jakie mi towarzyszą.
To pytanie może nieco podniesie temperaturę ale jeśli możesz to zdradź jaki element kobiecego ciała jest Twoim ulubionym. Mnie bardzo pociąga to jak pokazujesz plecy i ramiona.
Tak anatomicznie to linia szyi, karku i „zadarda broda”. Czasem aż nienaturalnie skręcona. Gesty rąk. Akcja bez akcji. Lubię jakąś nieruchomość w moich pracach. Nawet jak ruch się pojawia to lubię go zamrażać. Ale to może tylko mi się tak wydaje. Lubię nagość ale nie lubię aktów.
Lubię rozbierać moje kobiety. Niekoniecznie z ubrania.
Jak to jest odkrywać raz po raz kobiety, ich ciała i emocje?
Całe stulecia to robią i przestać nie mogą 🙂 … ale to trochę tak jak powiedziałam. Lubię je rozbierać. Taki proces dość przewrotny. Bo żeby kogoś rozebrać trzeba najpierw nałożyć mu symboliczną maskę.
A odkrywać można w nieskończoność, nie przeszkadza mi powtarzalność pewnych zachowań. Przede mną dużo do odkrycia… świat się zmienia 🙂
Obraz to proces. Moje prace dość długo powstają i przez ten czas towarzyszą mu również moje emocje.
Przyznam, że kocham Twoje szarości a gdy dodajesz do nich ten swój pomarańcz, koral i żółty… przechodzą mnie ciarki. Jak znajdujesz TWOJE kolory, do obrazów, które tworzysz?
Trudno powiedzieć… poszukuję jak chyba każdy. Czasem na siłę chcę coś innego, nowego, w efekcie i tak wracam do tych swoich kolorów. A wiesz, że nie używam np. zieleni. Takiej zieleni z tubki…wszystkie odcienie zieleni szukam sama.
Taka anegdota: dostałam jeszcze w liceum skrzyneczkę z farbami od mojej cioci. To farby, którymi ona jeszcze kiedyś malowała… więc takie farby z historią. Był to cudowny prezent bo zawsze brakowało na te farby i wykorzystałam wszystkie, oprócz zieleni.
Do dziś mam ze cztery tubki tych farb. Przewracają się w skrzyneczce. Właściwie patrzę na nie codzienne… nie wiem dlaczego do tej pory ich nie odłożyłam. Może czekają na swój czas 🙂
Co do kolorów… Długo maluję obrazy. Używam kilku kolorów i mieszam je na okrągło. To mieszanie na palecie i szukanie odcieni jest czasochłonne. Praktycznie połowa czasu „na obraz” pochłania poszukiwanie koloru.
„Portrety Prawdziwe – 3 techniki” to wystawa, na której prezentujesz m.in. swoje grafiki. Co w nich jest a czego nie ma w Twoim malarstwie? Skąd potrzeba tworzenia także w skali szarości?
Czarno-białe zachody slońca albo czarno-białe zdjęcia galaktyk… to po prostu cudo. Czasem trzeba zrezygnować z koloru żeby zobaczyć coś więcej. Nawet gdy jest on bardzo subtelny.
„Kiedy maluję ważne są emocje. Najważniejszy jest proces” – Sylwia Mużyło
W grafikach nie stosuję koloru. W malarstwie, dla którego zdjęcia były inspiracją, kolor jest zupełnie inny bo nie chodzi przecież o to żeby kopiować zdjęcie. Właśnie to m.in. można zobaczyć na wystawie. Zdjęcia, które wykonałam jako materiał wyjściowy.
Wystawa zatutyłowana „Portrety prawdziwe – 3 techniki” w ZUNA, potrwa do 01 sierpnia, 2019 r. Obrazuje złożony proces twórczy Sylwii Mużyło. Artystka zrealizowała cykl skupiony wokół jednego tematu – kobiecego ciała. Składa się on z fotografii, autorskich grafik oraz obrazów wykonanych techniką olejną. Zapraszam Was do Wrocławia.
A jeśli podobała Wam się rozmowa o kolekcjonowaniu i malarstwie to zapiszcie się na newsletter Konika Kreatywnego. Wtedy na pewno nie przegapicie kolejnej rozmowy, podcastu czy felietonu. Zapraszam 🙂