Dzień Dobry. Słuchasz właśnie drugiego odcinka podcastu Konik Kreatywny. Ja, nazywam się Katarzyna Moczulska a ten podcast, jest dla Ciebie, jeśli interesują Cię ciekawi ludzie, produkty, niezwykłe miejsca i smaki.
W przestrzeni Konika Kreatywnego poznasz polskich artystów, projektantów, designerów i wizjonerów. To co? Jesteście gotowi na dzisiejszą dawkę inspiracji?
Ten odcinek podcastu Konik Kreatywny jest realizowany gościnnie u Malikceramik.
Dowiesz się w nim co tajemnicze szuranie ma wspólnego z elegancką ceramiką.
Razem z moim gościem porozmawiamy m.in. o tym czy warto odwiedzić Targi Rzeczy Ładnych. Odpowiemy również na pytanie: czy porcelana i ceramika to jedno i to samo?
A jeśli jesteś artystą, malarzem, designerem, twórcą, człowiekiem z pasją, dołącz do Konika Kreatywnego i nawiąż ze mną współpracę. Możesz pokazać u mnie siebie i swoją twórczość, szerszej publiczności.
Acha i muszę Cię ostrzec Drażę temat z ciekawością dziecka. Zadaje mnóstwo pytań. Zdarza mi się wchodzić w słowo moim gościom i lubię się dzielić pozytywną energią, a kiedy jestem pod wrażeniem czyjejś twórczości to Achy i Ochy są na porządku dziennym.
…ale zacznijmy od początku 🙂
Jak długo istnieje marka Malik Ceramik? Skąd pomysł na otworzenie własnej firmy?
Marka Malikceramik nie wzięła się przypadkowo. To nie było tak, że pewnego dnia usiadłam z kubkiem kawy w ręku i stwierdziłam, że okey..zakładam firmę i będę robić ceramikę. Poza tym,że to był długoletni proces, czasem myślę, że powstała dzięki serii właściwych zdarzeń i sytuacji, które mi się przytrafiały.
A ja w życiu nie zakładałam, że kiedykolwiek będę mieć własną działalność.
Zaczęło się od tego, że miałam marzenie – studiować malarstwo na ASP we Wrocławiu, Niestety nie udało mi się dostać na ten kierunek. Nie chciałam tracić statusu studenta, więc złożyłam podanie na Uniwersytet Wrocławski. Miałam rok, żeby przemyśleć co chcę robić, czy na pewno ponownie chcę składać podanie na malarstwo.
Przeglądałam stronę ASP i zobaczyłam kierunek Ceramika i Szkło.
Zaryzykowałam i złożyłam podanie na kierunek Ceramika. Przygotowałam teczkę, chodziłam na kurs rysunku, ale nie miałam żadnego doświadczenia jeśli chodzi o ceramikę.
Później okazało się, że na studia nie trzeba składać teczki, więc korzystając z wolnego czasu (a miałam go więcej, bo wzięłam urlop dziekański na UW, żeby przygotowywać się do egzaminu na ASP) zapisałam się na zajęcia z ceramiki w Centrum Kultury, które prowadził, jak się później okazało asystent jednej z pracowni na ASP.
Tam poznałam podstawy, lepiłam pierwsze naczynia. Spodobało mi się.
Dostałam się na studia i tak w sumie zaczęła się moja przygoda z ceramiką.
Oczywiście ja wtedy nie wiedziałam, czy na pewno chcę to robić, czy się w ogóle nadaje. Na pierwszym roku wyobrażałam sobie, że od razu będziemy toczyć na kole, robić jakieś super rzeczy, ale to była taka ogólna nauka od podstaw. Trochę się wtedy zawiodłam i stwierdziłam, że to chyba jednak nie moja bajka i może zrezygnuję po pierwszym roku.
Nie zrezygnowałam.
Na wakacje zostałam we Wrocławiu i postanowiłam poszukać pracy. Szczęście tak mnie pokierowało, że trafiłam na małą pracownie ceramiki. Dziewczyna szukała kogoś do pracy na wakacje, więc następnego dnia przyszłam na rozmowę. Miałam pracować tylko przez wakacje, a zostałam na 2 lata.
Pomysł na własną markę pojawił się właśnie podczas pracy tam. Zdobyłam duże doświadczenie, połączyłam to z wiedzą zdobywaną przez kolejne lata na ASP.
Decyzja o własnej marce zapadła po obronie pracy licencjackiej. Wcześniej już rozmawiałam o tym z bliskimi, że mam taki plan, że bardzo bym chciała spróbować. Wiedziałam, że niewiele tracę. Jedyne co musiałam w tamtym momencie posiadać to piec do wypalania i oczywiście materiały do produkcji. Na starcie bardzo pomogli mi rodzice i jestem im za to bardzo wdzięczna. Dzięki temu mogłam zacząć się rozwijać.
To był sierpień 2015 – zamówiłam piec. Początkowo moja pracownia znajdowała się w piwnicy w domu rodziców. Ja bardzo miło wspominam tamten czas, chociaż nie był łatwy. Już kilka lat mieszkałam we Wrocławiu, poza tym dzięki pracy poznałam mojego obecnego męża, ciężko było pogodzić to wszystko z jeżdżeniem do pracowni oddalonej o prawie 300km.
Niestety na początku nie byłam w stanie utrzymać pracowni we Wrocławiu, to były za wysokie koszty dla osoby która dopiero zaczyna i raczej nie zarabia. Sierpień, wrzesień to był spokojny okres, bo mogłam spędzać czas na wsi, wracałam na kilka dni do Wrocławia, później wracałam znowu do pracowni. Problem zaczął się później, kiedy już byłam na 4 roku. Bardzo chciałam pracować, ale też studiować. Zaczęło się robić coraz trudniej.
Więcej czasu spędzałam u rodziców, robiąc ceramikę, studia zeszły na drugi plan. W grudniu pojechałam na pierwsze targi, później na kolejne i coś w końcu ruszyło. Przełomem był styczeń 2016, kiedy stwierdziłam, że to krążenie między domem na wsi, a Wrocławiem jest męczące i na dłuższą metę nie dam rady. Postanowiłam przenieść pracownię do Wrocławia. Pamiętam, że bardzo mocno przeżywałam moment w którym musiałam powiedzieć rodzicom, że zabieram wszystko i wyjeżdżam.
Plus był taki, że znalazłam w miarę tani lokal, a na 4 roku dostałam stypendium dzięki któremu mogłam go opłacić. Każdą wolną chwilę spędzałam w pracowni i skupiłam się na rozwoju marki. I ruszyło !
Co było pierwsze, KUBEK czy filiżanka?
Zdecydowanie kubek. Zawsze marzyłam, żeby zrobić taki swój na herbatę. Na pierwszym roku robiliśmy projekt – czarka. Mam je do dziś wykonane w różnych technikach.
Jednak najbardziej cieszyła mnie ta odlana z porcelany. Była wyjątkowa. Cieniutka, biała. Pamiętam, że ozdobiłam ją specjalnymi kalkami ceramicznymi.
Na dyplom licencjacki postanowiłam zaprojektować zestaw kubków do kawy – wybrałam 3 wielkości. Zrealizowałam je w dwóch wersjach – z uszkiem bąbelkowym, a drugie było takie zwariowane, zupełnie z niego później zrezygnowałam.
Więc zdecydowanie pierwszy projekt to był kubek.
Ile modeli ceramicznych było w Twojej ofercie na początku?
Na początku były to 3 modele :
filiżanka do espresso o pojemności 70ml i dwa kubki o pojemności 300 ml – jeden niższy, drugi wysoki, który całkowicie wycofałam ze sprzedaży.
Czy te modele są dostępne w aktualnej ofercie?
Oczywiście, są dostępne od samego początku. Korpusy kubków pozostały bez zmian, ale uszka wyglądały zupełnie inaczej niż teraz. Dopiero po jakimś czasie dopracowałam kolekcje Bubble i zaprojektowałam kolekcję Classic.
Zależało mi na takim klasycznym uszku – jest ponadczasowe.
Zaprojektowałam też dwie nowe wielkości kubków 220 i 250ml i oczywiście talerzyki.
Obserwuję twój profil na instagramie już od jakiegoś czasu. Wielokrotnie wspominasz tam o filozofii ZERO WASTE. Czy filozofia ZERO WASTE jest bliska Twojej marce?
To było tak : końcem kwietnia poinformowałam na instagramie, że zabieram się za nowy projekt, który roboczo nazwałam „kubki odzyskane”. Spodobała mi się ta nazwa, bo opisywała dokładnie to, co będę robić, czyli odzyskiwać.
Ceramika ma to do siebie, że każdy najmniejszy odpadek można wykorzystać na nowo.
To nie jest jakaś nowość, pewnie wiele pracowni tak robi. U mnie wygląda to trochę inaczej. Z racji tego, że korzystam z różnych kolorów, ciężko było segregować te odpadki na białe i kolorowe. Pomyślałam, że może spróbuje mieszać to wszystko razem.
Zebrałam kilka takich wiaderek, namoczyłam suchą masę wodą i odstawiłam.
Po kilku dniach porcelana była już papką, którą dokładnie wymieszałam.
Nie dodaję do masy żadnej chemii, upłynniam ją tylko wodą. Zauważyłam, że jest bardziej wymagająca, ale można z niej bez problemu odlewać. Zrobiłam kilka takich próbnych kubeczków i dopiero po wypaleniu na ostro zobaczyłam efekt tej wymieszanej masy. Porcelana nie była biała, była zanieczyszczona i lekko szara. Wyglądała jak taki papier eko. Wstawiłam zdjęcia na instagram i stało się.
Odbiorcy wysyłali wiadomości, że ten projekt nawiązuje do filozofii zerowaste.
Że skoro odzyskuję, a nie wyrzucam do kosza to przyczyniam się do ochrony środowiska. Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie spodziewałam się, że ten pomysł aż tak się spodoba.
Jak ją realizujesz?
Staram się jak mogę wprowadzać w moje życie filozofię zerowaste. Nie jest to łatwe, ale małymi kroczkami można zdziałać wiele. Wiem, że nie uda mi się w 100% wprowadzić tego w pracowni. Ale widzę pewne zmiany. Wcześniej pakowałam paczki w karton,
czarny stretch i zaklejałam je taśmą klejącą.
Teraz wybieram pudełka eco, taśmę papierową i zupełnie zrezygnowałam ze stretchu.
Jedyne co zostało to folia bąbelkowa. Wciąż szukam dobrego rozwiązania.
W folię zawijam produkty, bo chcę, żeby były bezpieczne w transporcie. Chciałabym tego unikać, ale wiem, jak wygląda droga którą musi pokonać paczka od momentu nadania, aż do momentu, kiedys znajdzie się u odbiorcy. Wiem przez ile rąk ta paczka musi przejść, w ilu magazynach się znaleźć.
Jeśli tylko znajdę bezpieczny sposób na pakowanie – folia bąbelkowa również zniknie z mojej pracowni.
Szu, szu, szu, szu, szu, szu… to dźwięk towarzyszący tworzeniu ceramiki Malikcearmik.
Na jednym z Twoich zdjęć widać ogromną ilość kubków jeszcze przed wypaleniem. Ich rant jest kwadratowy, ścięty. W jaki sposób uzyskujesz obły, wygodny rant. Masz do tego jakieś specjalne urządzenie, które robi to taśmowo?
Myślę, że warto opowiedzieć o całym procesie powstawania produktów od początku.
Dla niektórych to jest czarna magia.
– Załóżmy, że chcemy zrobić kubek z prostym uszkiem… – Załóżmy / wtrąca Konik Kreatywny /
Robimy projekt, wykonujemy formę gipsową, lub zlecamy jej wykonanie. Ja osobiście zlecam i jest jedyna rzecz którą powierzam komuś innemu, resztą zajmuję się sama. Modelarz wykonuję nam formę gipsową do odlewania. Powiedzmy, że mamy 10 takich form. Ja działam na takiej zasadzie, że osobno odlewam korpus kubka, osobno uszko. Mamy gotowe formy, przygotowaną płynną porcelanę. Zalewamy formy do pełna i czekamy kilka minut. Na początku robiłam to z zegarkiem w ręku, teraz robię to zupełnie na oko. Po upływie kilku minut wylewamy nadmiar porcelany, odkładamy formy do góry nogami i zostawiamy na kilka minut. Po czasie odwracamy formy i delikatnie odcinamy kołnierz.
Zalewanie uszek działa podobnie – forma na uszko jest podzielona na 3 części i ma 2 wlewy. Wlewamy do środka masę i pod wpływem ciśnienia masa wypływa nam drugim otworem. Tutaj już nie czekamy, żeby wylać nadmiar, tylko zostawiamy tak zalaną formę na kilkadziesiąt minut.
Załóżmy że upłynął określony czas i możemy wyjąć kubek i uszko z form gipsowych. Uszko moczymy w porcelanie i delikatnie doklejamy do korpusu.
Kubek jest gotowy – możemy go odłożyć na regał. I czekamy aż się wysuszy. Trwa to kilka dni.
Zabieramy się za retuszowanie.
Retuszowanie polega na pozbyciu się wszystkich niedoskonałości, czyli, obcinamy szwy, wygładzamy rant.
Wszystko robię ręcznie sama, każdy kubek dokładnie oglądam.
Proces retuszowania wygląda tak : biorę gąbeczki, pojemnik z wodą, siadam na krzesełku i zaczynam retuszowanie. To zdecydowanie moje ulubione zajęcie, ostatnio wspomniałam o tym na instagramie. Możemy w tym czasie skupić się na swoich myślach, posłuchać w spokoju np. podcastu. Zawsze podczas retuszowania przychodzą mi do głowy nowe pomysły, które później staram się wprowadzać.
Po wyretuszowaniu wkładamy produkty na wypał biskwit. On ma na celu utwardzić wstępnie produkt, przygotować go do szkliwienia i wypalenia na ostro.
Przygotowujemy szkliwo i zaczynamy szkliwienie. Szkliwo wygląda jak takie mleko w wiaderku. Zanurzamy produkt i powstaje nam taka cienka warstwa na produkcie. Poszkliwione produkty wstawiamy na wypał ostry. Tutaj temperatura sięga 1260 stopni, piec pali się około 12 godzin, studzi 24 godziny.
Dla mnie otwieranie pieca po wypaleniu na ostro to jest jak otwieranie prezentów.
Nie do końca wiadomo co jest w środku. 🙂 Jest czas na oglądanie produktów, segregowanie, wyciąganie wniosków.
Gotowy produkt zdobimy złotem lub platyną. Ja używam również kalek ceramicznych z logo malikceramik. Ponownie wkładamy produkty na wypał (już 3). tutaj temperatura jest niższa, wypał jest dość szybki.
Po wypaleniu produkt jest gotowy do sprzedaży i do używania.
Proces jest bardzo długi, nie da się przyspieszyć wypalania, odlewania. Wszystko musi być zrobione we właściwym tempie. Trzeba być cierpliwym, pracować spokojnie.
Zawsze się śmieję, że jak mam gorszy dzień to później widać po wypaleniu na ostro które produkty wtedy robiłam, bo są np. lekko krzywe. 🙂
Porcelana jest bardzo wymagająca, pokazuje wszystkie nasze pomyłki.
Mnie ceramika nauczyła bardzo dużej cierpliwości, bo wcześniej byłam raczej chaotyczna. Porcelana wewnętrznie mnie uspokoiła, nauczyła dyscypliny.
Ja też trochę działam jak maszyna, bo po tylu latach już wiem kiedy, gdzie, za ile, to jest mi dobrze znane i nie muszę tego pilnować z zegarkiem w ręku. Ale to też nie jest tak, że nie popełniam błędów, albo czuję się na tyle pewnie, że mogę zrobić coś szybciej.
Najważniejszy w pracowni jest spokój. 🙂
Twoje kubki i filiżanki mają bardzo oryginalne uchwyty. Przypominają grona lub folie bombelkową. Jak wpadłaś na taki pomysł?
Pomysł na zrobienie takiego uszka, to nie był przypadek. Ja bardzo mocno jestem zafascynowana różnymi strukturami.
Na studiach robiłam takie rysunki – stawiałam małe kółeczka jedno obok drugiego. Mnóstwo mam takich rysunków, w ogóle rysunek to jest nieodłączna część mojego projektowania.
Na 2 roku mieliśmy temat, chyba brzmiał bryła z niespodzianką (?). wybrałam wtedy kulę i podzieliłam ją na pół. W środku chciałam umieścić taką strukturę kółeczek gęsto ułożonych. I wtedy powstały te bąbelki. Zrobiłam pozytyw i negatyw, a po złożeniu to była właśnie kula.
Kolejny etap poszukiwania formy na uszko wyglądał tak, że zrobiłam talerz z taką strukturą bąbelków, wzięłam zwykłą kalkę i położyłam ją na talerzu. Obracałam, rysowałam, szukałam i udało mi się znaleźć odpowiedni kształt.
Ulepiłam model z plasteliny, wykonałam pierwszą formę gipsową do odlewania. I udało się! Takie dekoracyjne ucho połączyłam z prostym korpusem kubka. I tak w sumie powstała kolekcja Bubble.
Jakiś czas temu kupiłam na wyprzedaży dwie filiżanki. Bałam się troszkę, że takie ucha będą niewygodne ale ich dekoracyjność zauroczyła mnie.
Muszę przyznać, że moje obawy były niepotrzebne. Przekonałam się osobiście, że te dekoracyjne ucha mają funkcje nie tylko dekoracyjną ale i użytkową. Są bardzo wygodne. I tu mam pytanie. Wprowadzając kolejny nowy pomysł długo testujesz potencjalny produkt?
Jeśli chodzi o wprowadzenie uszka Bubble, ja ten projekt robiłam na dyplom licencjacki i przyznam szczerze nie miałam za wiele czasu, żeby testować to uszko pod względem funkcjonalności. Chyba wtedy bardziej skupiłam na nadaniu dekoracyjności prostemu kubkowi, niż na tym czy to będzie wygodne.
Najbardziej bałam się o filiżankę do espresso, ma malutkie uszko. Jednak moje obawy okazały się zbędne, do dziś filiżanka świetnie się sprzedaje. Co do pozostałych uszek bubble wiedziałam, że będą wygodne, bo mają zbliżony kształt do prostego ucha.
Jeśli chodzi o uszka classic, wiedziałam, że to rozwiązanie będzie ponadczasowe.
Obserwujac Twój profil na instagramie nie można niezwrócić uwagi na jedność stylizacji Twoich dłoni i filiżanek. Inspiruje cię Twoja własna ceramika czy to po prosty TY i takie wzory od zawsze były na Twoich paznokciach a następnie przeniosłaś je na swoje autorskie filizanki?
Fajne pytanie 🙂 Wprowadziłam wzór splash końcem 2017 roku, a na paznokcie zaczęłam chodzić później. Także na początku były kubki. Ale teraz jest taki trend, w internecie można zobaczyć, że dużo osób robi właśnie takie wzorki na paznokciach. Zawsze się cieszę, bo wiele osób wysyła mi zdjęcia swoich paznokci i pisze, że „zrobiłam takie jak Ty”. Nawet dodałam na instagram taki hasztag #paznockiemalikceramik.
Dostaje też takie wiadomości, że w mojej marce wszystko jest takie spójne, że kolor zdjęć pasuje do mnie, a ja pasuje do kubeczków, właśnie te paznokcie i że widać że za tym wszystkim stoi jedna osoba.
Bardzo się cieszę, że to widać, pracowałam nad tym bardzo długo, szukałam ścieżki pokazania mojej pracy w sposób ciekawy.
A też muszę przyznać, że mam wspaniałe obserwatorki. Doceniają każde zdjęcie, całą moją pracę. To dodaje motywacji i chęci do działania.
Biel, złoto i ciapki. Pastelowe błekity i róże. Twoje produkty są rozpoznawalne. Mają swój styl. Skąd pomysł na taki właśnie ich wygląd?
Na początku wszystkie produkty były białe i czarne ze złotym lub platynowym uchem. Stwierdziłam, że trochę nudno i zdecydowałam się na zakup pierwszych pigmentów. Próbek wykonałam masę, mam szufladkę w której te próbki przechowuje.
Z tych połączeń powstała kolekcja flint inspirowana marmurem, zrobiłam szare wzory, później różowe i niebieskie. W głowie pojawiały się nowe pomysły, ale problem zrodził się wtedy kiedy tych kolorowych filiżanek było zdecydowanie za dużo.
Ja też patrzyłam na te regały i myślała : mój Boże.
Musiałam z czegoś zrezygnować, chociaż nie bardzo chciałam.
Zauważyłam, że w niektórych kolorach kawa i herbata wyglądają nieestetycznie. Przeanalizowałam co zostaje, co wycofuje i tak wpadłam na pomysł wyprzedaży. (ale o tym później).
A ciapki powstały z inspiracji moim malarstwem.
Bardzo chciałam wprowadzić nowy wzór. Przeglądałam moje stare obrazy i pomyślałam, że robiłam kiedyś sama takie chlapane wzory na płótnie (robiłam farbę z żółtka jajka i kawy). Pomyślałam, że fajnie byłoby spróbować uzyskać podobny efekt na kubkach. Nazwałam serię splash, bo kojarzy mi się z tym pluśnięciem kawy o płótno.
I zaczęło się ponowne łączenie kolorów.
Utrzymuje te wszystkie produkty w odpowiedniej gamie kolorystycznej, mimo tego, że są różne. Klienci bardzo to chwalą, że nawet jeśli kupią dwa różne, to one i tak do siebie pasują.
Nie ukrywam, że chciałabym wprowadzić zupełnie nowy kolor, ale zobaczymy.
Czy trudno jest być projektantem i businesswoman?
Czasem ciężko jest być projektantem, zajmować się pracownią, a do tego nie zapomnieć o tym, że ma się życie osobiste. Trzeba też zająć się sobą, rozwijać swoje inne pasje. Przez to że działam jako jednoosobowa działalność, trudno jest mi czasem np. wprowadzić nowy produkt. Zajmuję się wszystkim sama, ale powoli planuję to zmienić, bo widzę jak ciężko jest mi czasem, a przede wszystkim jak dużo mogłabym zrobić innych rzeczy, gdybym oddelegowała część obowiązków innej osobie.
Moja praca nauczyła mnie dużej dyscypliny. Wiem, że muszę być dobrze zorganizowana, żeby z dnia wyciągnąć jak najwięcej.
Mój dzień w pracowni zaczyna się około godziny 7. Siadam z plannerem i analizuję co danego dnia muszę zrobić, wtedy też jest czas, żeby dodać np. post na instagramie.
A później zaczyna się ta praca właściwa, czyli odlewanie, retuszowanie, to zależy. Przeważnie pracę kończę o godzinie 18-19.
W tym momencie mogę sobie pozwolić na poświęcenie się pracy w 100%, korzystam z tego czasu, bo wiem, że to może się zmienić.
Czasem po pracy, dalej jest praca, bo trzeba odpisać na maile, wprowadzić jakieś zmiany na stronę, przygotować wyprzedaż. Ale to nie dzieje się codziennie.
Owszem od poniedziałku do piątku działam w pracowni, czasem też przyjeżdżam w sobotę, ale nie na długo. Za to niedziela jest zdecydowanie dniem odpoczynku.
Nauczyłam się, że nie można odkładać rzeczy „na jutro”. Wszystko co zostanie odłożone, realizuję później miesiącami. Parę razy zdarzyło się tak, że machnęłam ręka i powiedziała „aaaa dobra zrobię jutro”, a później okazało się, że musiałam gdzieś pilnie wyjechać, albo coś się stało i nie mogłam pojawić się w pracowni.
Nie lubię też myślenia, że muszę mieć motywację do tego, żeby np. wyjść z domu, żeby zabrać się do pracy. Każdy ma czasem gorszy dzień i ja to rozumiem.
Wstaje rano i po prostu idę pracować. Ogarniam się, siadam w samochód i jadę, nawet jeśli w głowie mam myśl, że nic dziś nie zrobię – jadę. A później okazuje się, że to był najbardziej produktywny dzień, że po marudziłam sobie 15 minut w pracowni, ale kolejne 8 godzin solidnie przepracowałam. Podchodzę do mojej pracy bardzo poważnie, wiem, że muszę wykonać to co zaplanowałam. Nie lubię nawarstwiających się zadań.
Ciekawi minie czy Polacy wolą duże kubki, średnie filiżanki czy też najpopularniejsze są małe filiżanki do espresso?
Mnie też zawsze to ciekawiło. I odpowiedź nie będzie jednoznaczna. Co miasto to inne zapotrzebowanie. 🙂 Klienci z Warszawy lubi espresso, to zauważyłam już na pierwszych targach. Takie filiżanki też najczęściej sprzedają się w cieplejsze miesiące – może chodzi o szybką kawkę w ciepły dzień. Natomiast te większe kubki, to zdecydowanie pora jesienna i zimowa. Ale to się zmienia. Mam wybór różnych pojemności i raczej każdy znajdzie dla siebie odpowiedni produkt.
Osobiście mam ulubioną filiżankę 300ml do herbaty, do kawy używam 250ml, bo lubię taką z dużą ilością mleka.
Po prostu KOCHAM wyprzedaże na MALIK CERAMIK. Są dostępne na STORIES i mają charakter TU i TERAZ. Opowiedz o nich coś więcej. Kiedy je robisz? Jak duża jest zniżka 🙂
Pomysł na wyprzedaże pojawił się chwile po tym, jak postanowiłam zmienić lokal na większy.
Pamiętam dzień w którym pakowałam wszystkie produkty i nagle okazało się, że jest ich całkiem sporo. Chyba wtedy mnie to trochę przytłoczyło. Pracownia była mała, a ja stałam z kilkoma pudłami porcelany. Stwierdziłam, że kiedy już rozpakuję się w nowej pracowni zorganizuję wyprzedaż. Na początku w ogóle nie wiedziałam jak się za to zabrać. Czy to się uda, czy ktokolwiek będzie zainteresowany zakupem produktów w niższej cenie. Bałam się, że klienci pomyślą, że coś jest nie tak z tą porcelaną.
Wiedziałam, że muszę napisać krótki regulamin sprzedaży, zrobić zdjęcia, opisy produktów. Przygotowanie pierwszej wyprzedaży zajęło mi chyba kilkanaście godzin. Może dlatego, że nie byłam przekonana, czy faktycznie to się uda.
Poinformowałam moich odbiorców na instagramie, że planuję taką akcję, którą wtedy nazwałam „sprzątanie pracowni”. Zrobiłam ankietę, czy wezmą udział i ku mojemu zdziwieniu zdecydowana większość kliknęła TAK.
Wybrałam dzień i godzinę i tak to się zaczęło. Pierwsza wyprzedaż była dość duża, przeważały w niej filiżanki do espresso – różne wzory i kolory. Było w czym wybierać.
Nie ukrywam, że zaskoczyły mnie wiadomości z zamówieniami. Nie pamiętam dokładnie ile produktów się sprzedało. Później już było łatwiej.
Dziś przygotowanie wyprzedaży zajmuje mi maksymalnie 2-3 godziny. Szybkie zdjęcia produktów w dłoni, krótki, konkretny opis.
A z ciekawości sprawdziłam ile wyprzedaży już przygotowałam i było ich aż 35 !
Chyba muszę podliczyć te wszystkie produkty, które się sprzedały /śmiech/
Zanim zorganizuję wyprzedaż pytam w ankiecie odbiorców na instagramie jaki dzień im najbardziej odpowiada. A później to się dzieje.
Produkty są tańsze o 30-40% a czasem nawet o 70%! To na prawdę świetna okazja. Czasem po wyprzedaży dostaję wiadomości typu „Znowu nie zdążyłam, kiedy kolejna promocja”. A przed wyprzedażą klientki piszą, że specjalnie ustawiają przypomnienia w telefonie, żeby tylko zdążyć w pierwszych minutach.
To się dzieje bardzo szybko, wrzucam zdjęcia,a po chwili jest już kilkanaście wiadomości. Zawsze mi smutno, kiedy muszę komuś napisać, że produkt został już sprzedany.
Zauważyłam, ze inne firmy też zaczęły wyprzedawać swoje produkty na instastory i cieszę się bardzo, bo to daje możliwość upolowania wymarzonego produktu dużo taniej.
Niedawno wpadłam na pomysł z PRODUKTEM TYGODNIA. Ta akcja też cieszy się dużym powodzeniem. Polega ona na tym, że w każdy poniedziałek wrzucam do sklepu malikceramik jeden produkt przeceniony o 40 lub 50%. promocja trwa tydzień.
Twoja marka kojarzy mi się przede wszystkim z kubkami i filiżankami ale kiedy zrobiłam porządny research okazało się, że masz w swojej ofercie: mleczniki, cukiernice, miseczki i talerzyki. Czy planujesz utrzymać tak szeroki asortyment?
Cały czas planuję rozszerzać asortyment. Nie ukrywam, że pracując w pojedynkę ciężko jest wprowadzić nowy wzór. Trochę czasu zajęło mi wprowadzenie mlecznika i cukiernicy. Na regałach ciągle czekają talerze śniadaniowe. Prototyp jest już zrobiony, ale ten czas…
Sami klienci podrzucają dużo pomysłów.
Fajnie wygląda zestaw – kilka filiżanek, mlecznik, cukiernica no i ekstra byłoby mieć do tego np. czajniczek.
W planach mam jeszcze większe kubki, idzie jesień – dobrze jest wypić wielką herbatkę.
Jaki wzór jest MUST HAVE dla wielbicieli Twojej marki?
Obecnie to kubki splash. Próbuję tą kolekcje rozbudowywać o nowe kolory, poszerzyć wybór, ale też nie przygnieść klienta ilością, bo wtedy zapada ten paraliż decyzyjny. Spotkałam się z tym na targach.
Dużo wcale nie oznacza lepiej.
Klient zostaje przytłoczony nadmiarem i w efekcie, albo decyduje się na coś klasycznego (biel ze złotem) albo nie kupuje nic.
Czy szykuje się jakaś premiera?
Tak, tak jak wspomniałam, do końca września chciałabym wprowadzić nowe pojemności kubków, przede wszystkim 400 lub 500ml.
Mam w głowie jeszcze jeden ciekawy projekt, chcę wprowadzić figurki inspirowane moją twórczością. To jest projekt jeszcze ze studiów, schowany do szuflady. Ostatnio odkopałam całą teczkę takich rysunków i spojrzałam na to z sentymentem. Nie wiem jeszcze czy będą one z porcelany, może wrócę do gliny i trochę sobie polepie. 🙂
Słyszałam, że będzie Cię można spotkać na Targach Rzeczy Ładnych? Malik Ceramik będzie tam miało swoje stoisko?
Tak, jeśli macie wolny weekend 14 – 15 września to zapraszam Was na Targi Rzeczy Ładnych w Warszawie. Jeśli ktoś wybiera się pierwszy raz, to muszę ostrzec, że w jednym miejscu skupiają się rewelacyjne marki. To dwa dni wypełnione najlepszym polskim designem.
Możecie kupić wspaniałe rzeczy, porozmawiać z twórcami, zainspirować się. Jeśli czegoś nie kupisz na targach, można później kupić na prezent, tym bardziej, że gdzieś tam pomalutku czujemy już oddech świąt. Ja nie bardzo mam czas, żeby zaglądać na inne stoiska, bo frekwencja na targach zawsze jest wysoka, ale jak tylko przechodzę, to mam oczopląs.
Przygotowuje dla Was nowości, ale też promocje! Oczywiście będzie można kupić kubki z kolekcji zerowaste.
Mam nadzieję, że się zobaczymy. Koniecznie powiedzcie, że jesteście od Konika Kreatywnego to dostaniecie zniżkę.
Malikceramik, bardzo Ci dziękuję za ten wywiad. Dziękuje Ci za dużą dawkę motywacji dla początkujących ceramików, pomysłów na dobrze rozplanowany dzień. Życze Ci powodzenia we wszystich Twoich planach, również w życiu osobistym.
Dziękuje Ci, że tworzysz fantastyczną polska markę, która wyznacza trendy. Mam nadzieję, że ta firma rozrośnie Ci się w przedsiębiorstwo. Trzymam kciuki 🙂
Ten wywiad możecie odsłuchać w formie PODCASTU wystarczy, że klikniecie w przycisk
Słuchaj Podcast